Płyta „Sny moje” wpadła w łapska Nudnych piątków dzięki znajomości z gitarzystą Piotrem, muzykiem, ale i biegaczem; wdzięcznym losowi za ten przypadek. Albowiem wydawnictwo to znalazło swoje miejsce na mej muzycznej półce – i tam pozostanie. Dlaczego? Wyjaśniam pokrótce Wam.
Jeśli zechciałby kto poznać historię i teraźniejszość zespołu Lorien, zapraszam na wiki (manie swej rubryki tam świadczy o statusie, nieprawdaż?): klik.
Słuchamy i na dystansie dziesięciu kawałków brakuje nudy. Gra to, owo i tamto. Dzieje się.
W „Miasto tonie” perkusista udowadnia, że na bębnach da się rozciągnąć skalę dynamiczną, można (trzeba!) grać piano… Utwór poprowadzony z werwą, ciekawą wokalizą i wpadającą w ucho zewnętrzne, wewnętrzne i środkowe frapującą melodyjką rozbiegową, kojarzącą się – nie tylko mnie – z bliskim orientem. Motyw powraca pod koniec i jest dobrze…
Gitary robią swoje. Tyle i aż tyle. Pochwała.
Słynna lira korbowa oferuje sporo możliwości, właściwie wykorzystanych przez zespół. Mocnym akcentem na tym instrumencie zaczyna się piosenka „Porzucone”; frapuje i nastraja.
Dla pragnących dostąpić krótkiego zwiastowania płyty (sampler) udostępniam link: klik.
Znakomicie dobrano tytuł; spina mocnym hasłem komplet utworów, zdradzających dosyć wyraźnie tendencję do nastroju onirycznego. Zamiana szyku wyrazów (po polsku „powinno być”: *Moje sny*, prawda?) przykuwa uwagę i zapada w pamięć. Plus.
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to (opcjonalnie) do podobieństw: za często słyszę Big Day i Renatę Przemyk. Niemniej to nie musi być wadą: tam również znajdziemy kawał dobrej muzyki. A poza tym może tylko mi się tak wydaje? Życzę Lorien wypłynięcia na takie szerokie wody w naszej (ubogiej skądinąd) rzeczywistości rockowej, gdyż grupa posiada ogromny potencjał. Inga Habiba dysponuje wspaniałym głosem, wrażliwością muzyczną i poprawną dykcją. Angielski brzmi ładnie, chociaż słychać, że nie Anglosaska śpiewa. Może i dobrze? 😉
Teksty… Podane we właściwej rockowi stylistyce rytmu zwrotek i refrenów trzymają poziom. Wolałbym bogatsze słownictwo i więcej imiesłowów 🙂 niemniej: czy taka tendencja rozszerza grono odbiorców? Z autopsji, smutno, zaznaczam, iż niekoniecznie.
Technicznie (pudełko) wydawnictwo odznacza się najwyższym poziomem, a grafika to miód na oczy moje: uwielbiam klimat astronomiczno-beksiński.
Płytę można kupić tu: klik. Ja już nabyłem.
Najlepszym utworem na płycie jest tytułowy – klasycznie. Nic o nim już nie przynudzam; posłuchajcie sami…
Warto.
Łukasz Klaś
Brzmi ciekawie. Posłuchac, to i zobaczy sie.????
Warto?
Trzeba się zapoznać ? w takim razie bo nie znałam