Wyszedłem z domu pełen energii, kierując się lekkim kurzgalopkiem w kierunku międzyosiedlowego lasku. Mijając pierwsze drzewa, zauważyłem na polance nowy element wystroju. Przy drewnianej tablicy razem ze mną zatrzymały się jeszcze dwie osoby.
-O, ścieżka zdrowia – stwierdziliśmy zgodnym trójgłosem.
-Pobiegniemy?
Wobec braku sprzeciwów nastąpiły prezentacje.
-Jestem Jarosław.
-A ja Donald.
Przedstawiłem się i ja, a jakby kto nie pamiętał, mam na imię Łukasz.
Ruszyliśmy niespieszmie, według wskazującej drogę strzałki, popatrując ma siebie. Trochę nas łączyło, a trochę dzieliło. Wspólny wydawał się wiek typu dziarski czterdziestolatek i biegowy zapał. Różniło nas podejście do ubioru i sylwetka. Jarosław był niski, lekko zaokrąglony na podpiersiu i twarzy, ze śladowym wąsikiem. Jego strój sportowy wskazywał na sentymentalne podejście do czasów minionych: gruby, bawełniany dres w mariażu zielono-fioletowym, wełniana czapka i trampki. Donald odział się w najnowsze zdobycze odzieży wyczynowej, w barwach modnych. Ten superprofi fason świetnie pasował do szczupłej i wysokiej sylwetki. A ja? Ja miałem wszystko gdzieś pomiędzy nimi.
-To świetna rzecz, taka ścieżka zdrowia – zagadnął Jarek – idealna dla biegaczy.
-A fe, fe – skrzywił się Donald – nieprzydatna i przeszkadzająca wręcz.
-Dlaczego? – zaciekawiłem się tak skrajnymi sądami.
Donald z wielką, choć bardzo pańską uprzejmością, dał pierszeństwo głosu koledze.
-Ach, sentyment we mnie wzbiera – rozpoczął suplikę zapytany. – Kiedyś, gdy biegało jeszcze bardzo mało ludzi u nas, ścieżki zdrowia spotykało się częściej. W zasadzie stanowiły jedyne – poza stadionami – miejsce, gdzie można pobiegać, nie narażając się na pukanie palcem w czoło. I dalej stanowią świetną zaprawę i trening. Kształtują motorykę wszechstronnie, bo to i nogi, ręce, brzuch, grzbiet i balans. Przez te stacje, ruch nie jest jednostajny. Ciało dostaje zróżnicowane bodźce, nie obciążające nadmiernie poszczególnych stawów i mięśni. Samo zdrowie i kondycja!
-Właśnie, że nie – replikował Donald. -Takie przerwy tylko wybijają z rytmu. Trzeba się zdecydować, albo trening biegowy, albo uzupełniający. Zatrzymując się co chwila na stacjach ścieżki zdrowia i po chwili wznawiając bieg, nie zrobimy porządnie ani tego, ani tego. A te ćwiczenia w zwisach na drabinkach to proszenie się o kontuzje barków, wrażliwych na mocne przeciążenia. Poza tym silne mięśnie rąk raczej w bieganiu nie pomagają. No chyba, że ktoś w jakieś runmageddony celuje, ale to taplanie się w błocie, a nie bieganie. No i te przyrządy psują krajobraz lasku, który powinien zostać naturalny, na przełaje.
Przerwał, bo właśnie przystanęliśmy do poziomej drabinki. Jarosław niewiele myśląc hyc! I pięknie na rękach po szczeblach pokonał całość.
-No a wy?
-Fuj – skrzywił się dryblas. -Nie jestem Tarzanem, tylko biegaczem.
-Ja miałem niedawno operację przepukliny – wybrnąłem z sytuacji. Nie uznałem za konieczne dodawać, że działo się to osiem lat temu.
Potuptaliśmy dalej.
Wypadało chyba coś powiedzieć. Moi towarzysze popatrzyli na mnie wyczekująco.
-Każdy ma trochę racji. Na rekreację, dla zdrowia, a nie wyniku, ścieżka zdrowia nada się idealnie. Na pewno lepsza niż siłownia. Może też być cennym urozmaiceniem treningów w okresie budowania bazy. Natomiast co do psucia krajobrazu… Niektóre przyrządy mogłyby być subtelniejsze, bardziej komponujące się z otoczeniem.
-Zgrabnie wybrnąłeś. Pochwała.
Mijaliśmy kolejne instalacje.
-Zauważyliście, że przy każdym jest wykopana dziura?
-Jakiś zwierz kopie, chyba dlatego, że każdy obsypany piaskiem i łatwiejsza robota.
-Borsuki może, czy lisy?
-Albo psy trenują koparkowanie.
-Trzeba uważać, żeby nogi nie skręcić.
-Omijać piach.
Dobrnąwszy do końca, pożegnaliśmy się grzecznie, wszelako na następną ścieżkę zdrowia już się nie umawiając. Takie to Jarka z Donaldem rozterki…
Trudno zawyrokować, jak to jest z tymi ścieżkami. Jak uważacie – głosujecie na Donalda czy Jarka????
***
Łukasz Klaś
Wesolo opisane ja biegam po ścieżce zdrowia. Mam taka jedns na Ślunsku?pozdro
Pozdrawiam Śląsk gorąco! Miłego biegania, a gdzie konkretnie??