– Tylko nie rozmawiajmy o bieganiu – zaapelowała hrabina Szczydoniecka, sadowiąc się na bąbelkach. – Zaproponujcie inne tematy.
Spojrzeliśmy na nią z dezaprobatą. Któżby sugerował klechdy o szuraniu, mocząc cielsko w ciepłej, gulgocącej cieczy? Niech nie wywołuje wilka z lasu, tylko odnawia biologicznie się.
– Okej – potwierdziła dla świętego spokoju Asia, która uczy się angielskiego.
– Zatem panie proponują temat.
– Jaki piękny basen – zagaiła pogodnie hrabina.
Zasadniczo wszyscy się z nią zgodzili.
– Szkoda tylko, że woda w jacuzzi nie za ciepła.
– I ci ratownicy dziwnie tacy przytłoczeni. Patrzą jak mordercy jacyś.
– I ten balon.
– Bilety nie za tanie.
– Fatalny dojazd samochodem.
– Na pewno nie projektowali tego biegacze.
– Wszystko na biało. Bez fantazji.
– Wyświetlacz zegara na czerwono.
– Słaba nazwa.
– Ale w ogóle basen fajny.
– Tak, ogólnie fajny.
– W toalecie napisano brzydki wyraz.
– Jaki? – zapytało Władka sześć osób naraz.
– Taki nie dla pań – płonił się.
– No gadaj już. Dziewczyny nie takie rzeczy u kosmetyczki między sobą wymieniają – informował Gruby.
Spojrzeliśmy na niego z zaciekawieniem, a Asia i hrabina ze złością. Skąd on wie, co się u damskiej kosmetyczki omawia? Wróciliśmy jednak do tego napisu.
– No wystękaj wreszcie – łagodnie zachęcał Tadek spod dziesiątki.
– Tam… tam…
– Murzyński bęben, to wiemy, a co jest na tych drzwiach?
– Dupa – ośmielił się wreszcie Wymiatacz.
Większość towarzystwa zerknęła na niego z rozbawieniem. Dziewczyny też.
– A nie mówiłem? – wyrwał się znów Michał – kaszka z mleczkiem.
– Widocznie jakiś nie-biegacz się podpisał.
Przez chwilę – glośniej bądź ciszej – fetowaliśmy znakomity bon mot Ultrasa. Pójdzie w internety hasło, iak nic.
Zamilkliśmy, bo zbliżył się do nas ratownik z groźną miną. Wielkie, zwaliste chłopisko z brodą. Co gorsza, także z wąsem. Brrr.
– Państwo wiedzą, ile osób może przebywać w niecce waniennej?
Zaniemówiliśmy z wrażenia, słysząc tak fachowe słownictwo.
– Czy panu chodzi o tonaż? – zapytała grzecznie hrabina.
Pan w czerwonej koszulce zrobił krok w tył. Na jego twarzy wyraźnie rysowała się tęsknota za bogatym duchowym życiem wewnętrznym.
– Tonaż nie tonaż, liczyć nie umieta? – spytał z wymową zdradzającą pochodzenie z miejscowości grubo poniżej 5 tysięcy mieszkańców.
– A skąd mamy wiedzieć, psze pana? – próbował przymilić się Marek, zwany Fanatykiem.
– Regulaminu nie widzi, a?
Przez chwilę osiem osób próbowało jednocześnie odwrócić się w stronę tabliczki z zapisami prawa waniennego. Udało się mniej więcej połowie. Fakt, przekroczyliśmy dozwoloną normę o 25%. Dwa osobniki były zatem zbędne, lecz przecież wszyscy chcieli się zregenerować. Cała nadzieja teraz w Asi, która nas nie zawiodła – już ona wiedziała, jak się załatwia takie sprawy. W tym celu wysunęła z wody istotne części swojego ciała.
– Ale ma pan super dziarę – uśmiechnęła się promiennie do ratownika.
Gruby udawał, że tego nie widzi.
– Prawda? – zarośnięty napiął muskuł – trzy stówy dałem.
Przez moment toczyli z Fitnesówą dosyć ożywioną rozmowę, przy czym naszej koleżance dość zgrabnie wychodziło udawanie zainteresowaną. Pan ratownik miękł.
– Bo wie pan, my się regenerujemy po ciężkich treningach. Musimy tak z zalecenia naszego coacha.
– A co trenujecie? Mam nadzieję, że nie bieganie?
– Ależ skąd! – zatrzepotała rzęsami i nie tylko Asia – ładujemy na siłce.
– No dobrze, tylko zaraz wychodźcie, żeby się kto nie czepił mnie. Tak do 10 minut, dobra?
– Tak jest, panie ratowniku! – obiecaliśmy raźno.
W końcu sobie poszedł.
– Co on miał wytatuowane na tej ręce?
– To samo, co napisane na drzwiach tego kibla.
– Naprawdę? Tyłek na ramieniu?
– Fuj. Obrzydliwość – wzdrygnął się Tadek.
– A niby dlaczego? Pośladki nie mogą być ładne? – zaperzyła się Fitnesówa.
– To zależy. Może biegacza to jeszcze…
– Miało nie być o bieganiu – przerwała Fitnesówa.
– Powiedz to angielsku – wyrwało się Ultrasowi.
Dziewczę podjęło wyzwanie.
– It – zaczęła niepewnie – hew… noł…
– Źle – jeśli hrabina chciała ukryć satysfakcję, to jej się nie udało.
– Asia spojrzała na nią z ukosa. W jej wzroku było niedużo miłości.
– Dopiero zaczynam kurs i nie muszę wszystkiego wiedzieć. Na drugi raz was nie uratuję, niewdzięcznicy.
– No już nie zgrywaj obrażonej primadonny. Ten numer z dupą był przedni.
– To regenerujmy się. Zostało pięć minut.
– Jak prawdziwi biegacze.
– Miało nie być o bieganiu…
– I nie jest. Jest o pewnej części ciała. Czy ten balon robiący za dach i ściany czegoś wam kształtem nie przypomina?
Faktycznie. Napis na toalecie, dziara ratownika i jeszcze balon.
– Do dupy – westchnął Gruby – ale w ogóle basen fajny.
Taka regeneracja w ciepłym jacuzzi to wcale przyjemny trening. A wiadomo, że trenować trzeba. Chyba przyjdziemy tu jeszcze kiedyś.
Łukasz Klaś
Już w starożytnym Rzymie łaźnia była miejscem, gdzie dyskutowano o sztuce, polityce i podejmowano decyzje w sprawach wagi państwowej ?
…i imperium runęło ???
ale dopiero, jak przyjęło chrześcijaństwo 😛
Łaźnie są fajne i o bieganiu pogadać można… ???
Prawda? Ale może są i inne tematy 😀