– Co słychać? – Zapytało sześć osób naraz, poprawiając buty, chustki, majtki i inne nie wymagające poprawienia rzeczy przed bieganiem.
– Pita mi przysłali – bąknął Tadeusz, potrząsając zegarkiem, co, jak wiadomo, niezawodnie pomaga uzyskać łączność z gps.
– Mnie też – oznajmił zgodny chórek.
I stało się jasne, na jaki temat będziemy dziś narzekać. Pardon: dyskutować.
Ruszyliśmy tempem uciśnionego przedsiębiorcy, zdążającego do urzędu skarbowego.
– Czy wy także odnosicie wrażenie, że patrząc na kwoty z PIT-a zarabiacie całkiem nieźle, a jakoś tak tych zawrotnych sum nie odczuwacie w kieszeni? – Zagaił Władek.
– Wszyscy tak mają – westchnął Gruby – z wyjątkiem tych, co nawet formularza nie oglądają.
– A to są tacy? – Zainteresowała się hrabina Szczydoniecka. – Kto taki uprzywilejowany?
– Bogacze.
– No jakżeż! Pierwsi płaczą i kwęczą, na podatek progresywny i tak dalej.
– Ja nie mówię, że nie płacą, tylko że nawet na te pieprzone papiery patrzeć nie muszą. Mają księgowych i laski sekretarki.
– Tak, zwłaszcza bogate kobiety otaczają się zastępami missek i modelek. Tu cię boli! Ale chociaż podpisać muszą.
– Może podpisują bez patrzenia…
Zwolniliśmy, bo każdy przetrawiał swoje smutki fiskalne. A jak wiadomo, trawienie nie służy szybkości.
– Podobno władzy brakuje środków i planują wprowadzenie nowej opłaty – radośnie poinformował nas Tadek.
– Jakiej?
– Podatku biegowego.
Jakoś nagle wszystkim skoczyło tętno, choć wcale nie przyspieszyliśmy.
– To już było, masz wiadomości przeterminowane o cztery lata – orzekła Asia.
– A co było cztery lata temu?
– Chcieli wprowadzić kartę biegacza, obowiązkową.
– Kto, rząd czy samorząd?
– Nie, organizacja czuwająca nad dobrem biegaczy i nie tylko. Stróż, opoka i dobra matka wszystkich szurających w tym kraju. Tym wspaniałomyślnym gestem chciał nas uszczęśliwić Polski Związek Lekkiej Atletyki. Karta miała być za darmo, lecz żeby ją otrzymać należało wykupić ubezpieczenie i zrobić badania.
– Ludzki pan!
– Lecz wtedy jakoś ucichło.
Tadeusz potrząsnął głową.
– Jak się za to władza weźmie, to jeszcze zatęsknimy za urzędasami z PZLA.
– A kto chytrzy nas szczypnąć, ratusz czy centrala państwowa?
– Jesteśmy między młotem a kowadłem, bo tu jedna partia, a tam druga. Także mogą nas przytrzasnąć z dwóch stron.
– Podobno ten prezydent to gdzieś tu mieszka i nawet coś biega.
– Jak taki truchta, to pewnie pełna ochrona: helikopter, goryle i tak dalej.
– Dobra, uważamy na biegaczy ze śmigłowcem nad głową…
– Tylko bez polityki.
Przyspieszyliśmy. A przynajmniej tak nam się wydawało.
– A może taki podatek jest potrzebny – zastanawiała się Asia Fitnesówa.
– A jakie daje korzyści? – Zainteresowałem się.
– Takie jak inne podatki.
– Masz na myśli kasę i przywileje dla polityków i wybranych?
– A darmowe drogi, szpitale, telewizja, szkoły?
– To wszystko lepiej i taniej działałoby jako prywatne!
– Nie kłóćcie się – łagodził Marek, zwany Fanatykiem – na razie nie ma takiego podatku i pytanie, czy czegoś nam brakuje?
Dobrze to ujął. Zaczęliśmy się zastanawiać.
– Mnie tam nic nie brakuje – stwierdziłem – a jeśli komuś co potrzeba, niech sobie opłaci sam, a nie zmusza innych.
– Tu nie chodzi o ciebie, tylko o ogół.
– Ja też jestem ogół.
– Niestety.
– Najwyżej część ogółu…
Zwolniliśmy. To znaczy zredukowaliśmy tempo adekwatnie do założeń treningowych.
– Z tym brakiem podatku to nie do końca prawda – odezwał się Ultras.
– O czymś nie wiemy?
– Chcąc nie chcąc, płacimy podatki na bieganie. Niewielkie, ale jednak. Popatrzcie na budżet partycypacyjny – robi się z niego infrastrukturę biegową, tablice, ścieżki, słupki. Zawody są nie tylko wspomagane z pieniędzy publicznych, lecz wręcz organizowane przez władze. Chociażby nasz Bieg Niepodległości.
– No i ta ochrona prezydenta, który podobno czasem drepcze.
– Dodajcie zabezpieczenie i użytkowanie infrastruktury publicznej nawet przez komercyjne biegi.
– Wychodzi, że biegacze uciskają społeczeństwo!
– Hura! Zawsze chciałem być tyranem.
Nad głowami przeleciał nam z głośnym łoskotem śmigłowiec.
– Powinni zindywidualizować taki podatek, według stopnia wykorzystania dóbr. Na przykład ciężcy powinni płacić więcej, bo zużywają mocniej podłoże.
– Wypchajcie się! – Wrzasnął Gruby purpurowy ze złości. – Ja bym wam przywalił podatek za głupie gadanie!
– Albo pisanie – radośnie stwierdziła hrabina, popatrując na mnie.
– Arystokracja powinna płacić więcej, za krzywdy ludu – próbowałem się odgryźć.
– Asfaltowców opodatkować, droga jest droga! – pieklił się Ultras.
– Te, te, może od wertepokilometrów zapłacisz, bo lasy zużywasz – nie pozostawał dłużny Wymiatacz.
Jak widać, człowiek człowiekowi fiskusem.
– To może lepiej niech zostanie tak, jak jest.
Minęliśmy grupkę podążającą w przeciwnym kierunku. Pozdrowiliśmy się uprzejmie. Wróciła wiara w solidarność przebierających nogami.
– To on! – Wrzasnął nagłe Gruby.
– Kto?
– Prezydent! Za nim!
Zawróciliśmy z kopyta.
– Panie prezydencie! Mamy wnioski do podatku biegowego! Bez polityki, ze wzglądem na dobro powszechne!
Grupka biegaczy przyspieszyła i zniknęła w dali.
Łukasz Klaś
Bardzo lubię ten wątek.
Klimat -jak w Kabarecie Starszych Panów, lub w Teatrzyku Zielona Gęś.
Dziękuję – takie porównanie to zaszczyt. Podatki się przydały 😉
Bardzo sympatyczny dialog. Pozdrawiam
Dzięki i wzajemnie pozdrawiam?