Przejechawszy pół kraju docieramy do stolicy Pomorza Zachodniego, aby u ujścia Odry poprzebierać nogami. Pogoda i gościnni gospodarze witają nas mile.

Dystans prowadzi przepięknym Laskiem Arkońskim, wkoło kąpieliska Arkonka, przy caffe Barkonka, na Arkonii.
Wyprowadzenie parkrunu do puszczy, z dala od centrum, uważam za znakomite posunięcie. Milej się przebiera nogami wśród bujnych okoliczności przyrody, a i mniej mieszkańcom przeszkadza. Tu zdrzyła się do tego trasa szybka, kusząca do roboty rzetelnej, co krasnoludki lubią najbardziej. Do twarzy temu biegowi z sąsiedztwem Arkonii, co podkreśliwszy, z pełną satysfakcją się nań stawiamy.

Szczecin zawsze kojarzył mi się z egzotyką i wyprawą na rubieże: z obydwu moich miast, Krakowa i Warszawy, nie da się dalej zawędrować. Miasto przywodziło na myśl powiew przygody, łopot żagli na wietrze i słony smak wrót na oceany. Fakt, iż w istocie leży sto kilometrów od Bałtyku, nic tu nie przeszkadzał.

Po miłym powitaniu puściliśmy kończyny dolne w ruch, meldując się na mecie z rezultatami planowymi.
Na koniec uprzejmi towarzysze z biegu, Czarek i Marek, pokazali nam zakamarki okolicy, wprowadzając na tajemniczą Wieżę Quistorpa. Klimatyczne miejsce!


Wenecja Północy zauroczyła nas od razu; ruszamy w miasto, obiecując przekazać wrażenia w poniedziałek. Dziękujemy szczecinianom za serdeczne przyjęcie. Jeszcze tu wrócimy. ??
parkrun Szczecin: check✅
1 miejsce/17:37
status Diadem parkrun: 45/37
Łukasz Klaś
To ile jeszcze nieprzebiegniętych zostało?