Leżąc na zasłużonym wypoczynku człowiek puszcza myśli luźniej, pozwalając wyswobodzić im się z rygoru codziennej powagi, odpowiedzialności i klauzul. Urlop ma swoje prawa: gofrowe, zaspaniowe, leżakowe, piwne i głupotowe. Patrząc bezmyślnie w przestrzeń karmimy lenia ciała i umysłu. Stanowi to wielką nagrodę za dziesięciomiesięczne mówienie „tak, proszę pana” tej wspaniałej istocie rezydującej za drzwiami z napisem „dyrekcja”.
Skorzystałem z tego przywileju i ja; skutkiem czego onegdaj, ugniatając ręcznik w różowe delfinki, skonstatowałem bystro, iż od godziny wpatruję się w piasek. Ponieważ myśli fanatyka niedługo wytrzymują bez jego fetyszu, od razu zastanowiłem się nad związkami tej wspaniałej konglomeracji drobin z bieganiem. Ileż tu paraleli!

Pierwszym dręczącym skojarzeniem nasuwają się sypkie fragmenty przełajów, staraniem organizatorów umilające życie truchtaczy. Wiele razy napierając w dzikim terenie, stwierdzamy, iż idzie nam nieźle, kiedy nagle… Trach, ciach, tracimy twarde podłoże pod stopą, grzęznąc w owym uroczym materiale.
Piach. Dodajemy kilka mocnych słów na ka i cha.
Na mecie (a raczej – za nią) opowiemy, jaki to pikuś i łatwizna, a na trasie w panice zastanawiamy się, czy po drugiej stronie traktu nie jest aby twardziej… W międzyczasie mijają nas kolejne, zadowolone z siebie lekkie postaci. My buksujemy, rzucając uroczyste klątwy na wszystko, co crossem pachnie.
***
Mrowiem przesypujących się ziarenek wypełniona jest każda porządna pustynia. Nie zostawiając żadnego skrawka planety własnemu losowi, biegacze dotarli i tam. Palące słońce, bezwodność, pustkowie i krążące nad głowami sępy stanowią pokusę nieodpartą dla twardzieli. Udeptując piaski bezludnych pustkowi tu i ówdzie pięknie się da w internetach wylansować i to bez większego ryzyka mentalnego: nawet nieukończenie wolno w sukces przekuć i otrąbiać. Dodajmy, iż pociąga to za sobą rachunek w słonych walutach liczony. Lecz atrakcja kusi, kusi… Któż by chętnie do walki na królowej pustyń nie stanął? Sahara wzywa!
Inna sprawa, iż najhonorniejszy taki katusz – Badwater – odbywa się w większości po asfalcie, dodatkowo nazwą wodną, nie piaszczystą, w błąd wprowadzając. Lecz tam temperatura gra rolę główną, bezlitośnie rządy przy selekcji sprawując. Nie odpuszcza ta pani nawet nocą, pozostając najtrudniejszym czynnikiem owego ultramaratonu. Nikt tam nie wątpi w pustynność okolicy. Złóżmy w tym miejscu jeszcze raz hołd naszej mistrzyni, Patrycji Bereznowskiej, niepodzielnej władczyni Badwater. Jej rekord imponuje i powala na kolana.
Warto dodać, że rozejrzawszy się trochę, znajdziemy takie krajobrazy i w macierzy. I to wykorzystywane przez tuptaczy na pole zmagań! Zarówno na Pustyni Błędowskiej jak i w bezkresie wydm słowińskich można sprawdzić się w zawodach. Wszelkie zaś niepowodzenia zrzucamy na karb fatamorgan, licznie, według zeznań wiarygodnych świadków, tamże występujących.

Naturalnie, istnieją plaże, zapraszając do tuptania złocistymi wstęgami w rytm fal. Zdawałoby się, iż trudno o piękniejsze i zdrowsze warunki do biegania. Nie wszystkim jednak odpowiada takie podłoże. Wśród największych wad wymienia się nierówność brzegu, przez co jedna noga ma pod górkę i to bokiem. Zalecają też ostrożność przy przebieraniu nogami wzdłuż morza na bosaka; lepiej nie przesadzać z dystansem i tempem. Inna sprawa, że nikt na ciężkie interwały raczej się na plażę nie wybiera. Sąsiedztwo morskiej toni i delikatny piasek pod podeszwą niechaj łączy się z subtelnym, luźnym i swobodnym truchtaniem. Bałtyku fale malachitowe wolą asystować nam w relaksie, ciężki znój asfaltowi i tartanowi zostawując.
No i klepsydra. Przesuwając się ziarenka złośliwie mruczą piosnkę o przemijaniu. Startuj i walcz w kategoriach wiekowych kiedy możesz, człecze. Przesypujący się piach bezlitośnie odmierzy przejście do kolejnych grup.
Aż kiedyś przykryje nas litościwie na wieki. Wtedy odpoczniemy.
Łukasz Klaś
Tak biegałeś po tym pachu, że skarpetki zgubiłeś ???
Ja w piachu za bursztynami grzebałam i nie znalazłam ani jednego. Dupa.