-Państwo koroniarze? -Zapytały sympatyczne panie pod Skopcem.
My buch! Maski na twarze i zarzekamy się, że zdrowi.
A chodzi o to, że szczyt ów do Korony Gór Polskich się zalicza.

Trzeba trochę pobiegać! Po tak odkrywczej myśli zdecydowaliśmy się wyruszyć w nieco niższe tereny, aby poprzebierać żwawiej nogami. Wybór padł na Góry Kaczawskie.
Niezwykle to pasmo zawdzięcza ciekawą rzeźbę terenu bogatej geologicznej przeszłości. Co też tutaj się nie działo! Zalewy i cofanie się morza, wypiętrzenia, wybuchy wulkanów, metamorfozy, orogenezy, wietrzenia i kamieni szlachetnych kreacja. Potem nadszedł człowiek, dokładając swoje trzy grosze. Summa summarum otrzymujemy piękne ścieżki do biegania.
Wypuściliśmy się z Radomierza niebieskim szlakiem na Skopiec – najwyższy szczyt Kaczaw. Dalej ruszyliśmy główną granią na zachód, a osiągnąwszy Przełęcz Widok, skręciliśmy ku Podgórkom. Z tej malowniczej wioski wpadliśmy na żółty szlak, którym domknęliśmy pętlę, kończąc startową prostą, tyle, że przyjemnie w dół. Trasa jest piękna i urozmaicona; wielkich trudności technicznych nie ma, ale trening mocno w nogi wchodzi. Podłożem biegliśmy różnorodnym, podziwiając widoki nieziemskie.
A po drodze, nic nie wygląda tak, jak powinno. Zamiast wierchów – spotykamy wygasłe wulkany. Krowy się pasą jakieś dziwne, białe. Łąki rosną ogromne, kwietne, konne, pachnące. Nazwy czarcie co chwila występują, a UFO na tablicy bezczelnie się ogłasza. Buty na drzewach rosną, a najwyższy szczyt jest niższy od sąsiada. Ludzie góry nadgryzają, a po torach pociąg nie jeździ. Rzeczywistość nie zgadza się z mapą, a w centrum wsi spotykamy więcej kotów, niż ludzi. Czary, kosmici, szatani; zgroza i totalność. Na początku złe nas smaga deszczem, by przed finiszem łasić się słoneczkiem… Przyrządy wariują; znów nam 30 km wpadło, lecz może więcej?
Pyszności, ludu biegający, ludu ciekawy!
Polecamy.
***












***
Łukasz Klaś
Te krowy jakieś podejrzane…
Dziwne, prawda? Eksperyment obcych??