Drodzy Niebiegacze!
Zwracamy się do Was z serdeczną prośbą o jeszcze jedno pochylenie się nad argumentami za maratonem, ufając, iż poczucie sprawiedliwości i chęć dialogu pozwoli rozważyć nasze prośby. Lepszy najgorszy pokój niż wojna. Dzieląc przestrzeń naszego miasta musimy się w nim razem zmieścić. Dzień sądu i biegowego szaleństwa nadciąga w tę niedzielę nad Warszawę. Przy odrobinie dobrej woli przeżyjemy go bez strat. Ufam głęboko, że nawet z zyskiem.
Incipiam…
Mili Niebiegacze, popatrzcie na aspekt zdrowego powietrza nad kurortem Warszawa-Zdrój. Niemal nikt z maratończyków nie przybywa na start samochodem. Wybieramy transport publiczny, działający w tym dniu dla uczestników za friko. Niektórzy przybędą per pedes, chwała! Mniej spalin, kurczymy smog. Zysk.
Za metą – a piszę to znając z bolesnej autopsji! – większość z nas ma tylko jedno marzenie: walnąć się do swojego łoża. Znikamy. Po 14 miasto jest Wasze. Zysk.
Sobota wieczorna to czas zasłużonego relaksu i imprez po trudach całego tygodnia. Trzeba to odespać! A tu jacyś fanatycy z rodziny rano budzą a to na spacer, a to do kościoła, a to na wypad do świątyni konsumpcji galeriami zwanych. Zaspanym spod poduszki dajemy niezbity argument: a gdzie pójdziemy, przecież miasto przez maraton zablokowane! Wymówka złota podana. Zysk.
Ostatnio – i dobrze – zapanowało istne szaleństwo na tle ekologii, użycia plastiku, recyklingu, biodegradowalności etc., etc. Organizatorzy zawodów sami umieszczają się w centrum tego społecznego cyklonu, dbając o środowisko i apelując do całego świata o postawę właściwą. Po przetoczeniu się masy szurającej ni kawałka śmiecia nie zostanie, czyniąc Wasze ulice i otoczenie domów czystszymi niż przed. Zysk.
Ilość dobrego humoru i samopoczucia w Warszawie rośnie w tym dniu skokowo, rekordowe poziomy osiągając. Kilka tysięcy uśmiechniętych ryjów, cieszących się z tego, iż się męczą. Dołączcie – radując się z nimi, że biegniecie – lub zostańcie z boku, odczuwając zadowolenie, że nie biegniecie i omija Was męka. Tak czy siak – poprawa nastroju niedzielnym rankiem. Zysk.

Porównajcie, proszę, drodzy Niebiegacze, utrudnienia maratońskie, do remontów infrastruktury miejskiej. Te drugie blokują nieraz całe ulice i skrzyżowania na długie miesiące. Wystarczy popatrzeć na budowę kolejnych stacji metra i porównać skalę – czymże wobec tego jest kilkugodzinne zablokowanie wyjazdu z posesji? Da się przeżyć, nieprawdaż?
Zmieścimy się bez wzajemnych pretensji. Głęboko wierzę w Waszą wielkoduszność.
🙂
Znów ciucholansem się zgraja zatęczy
Biegowa wysypie się ćma
Ogłaszam alarm maratoński dla miasta Warszawy
Niech trwa
***
Łukasz Klaś
Jak kto leniwy, to i wszystko mu przeszkodzi. Ale może tak z humorem to przynajmniej łagodzi spór bo na argumenty to nie ma sensu raczej chyba. No więc niezła robota?
Dziękuję, próbuję.?